wtorek, 6 sierpnia 2013

Prawdy i mity o żywności ekologicznej

Sondaże wskazują, że 1/3 Polaków jest gotowa kupić ekoprodukty. Polska nie należy w tym względzie do czołówki światowej, ale notujemy roczny wzrost ekorynku o 20-30 procent. Tymczasem wciąż trwa spór co do faktycznych różnic między żywnością eko i konwencjonalną.

Istnieje rolnictwo ekologiczne, natomiast wokół ekożywności narosło co najmniej kilka mitów. Po pierwsze informacja o tym, że w rolnictwie ekologicznym nie używa się środków chemicznych do np. ochrony roślin. Drugi zarzut jest taki, że spożywanie żywności ekologicznej jest zdrowsze, a według badań naukowych tak nie jest. I trzeci mit dotyczy tego czy rolnictwo ekologiczne jest alternatywą dla rolnictwa konwencjonalnego - wyjaśnił redaktor Marcin Rotkiewicz, dziennikarz popularnonaukowy tygodnika "Polityka".

Z zarzutem toksyczności środków chemicznych stosowanych w ekologicznych uprawach nie zgadza się dr inż. Ewelina Hallmann ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. - Używane są głównie naturalne preparaty typu odwary, wywary, ekstrakty z roślin i są to takie stężenia, które nie mają prawa być toksyczne dla człowieka i zwierząt gospodarskich - wyjaśniła badaczka, która wykonuje badania analityczne dotyczące porównywania jakości warzyw i owoców oraz ich przetworów z produkcji ekologicznej i konwencjonalnej.

Zdaniem red. Rotkiewicza rolnictwo ekologiczne nie może stanowić alternatywy dla konwencjonalnego ze względu na niższą wydajność. - Należy raczej zmieniać rolnictwo konwencjonalne tak, by było bardziej przyjazne środowisku, iść w kierunku rolnictwa integrowanego czy zrównoważonego wykorzystującego to, co dobre w ekologicznym oraz najnowsze osiągnięcia biotechnologii - powiedział.

Goście "Naukowego zawrotu głowy" zgodzili się, że jedna audycja to za mało, by wyjaśnić wszystkie sporne kwestie. Do tematu z pewnością powrócimy na antenie Jedynki.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy, którą prowadziła Dorota Truszczak w radiowej Trójce.

http://www.polskieradio.pl/Player

(asz)

Urodziny polskiego naukowca

W poniedziałek (5 sierpnia) przypadała 129 rocznica urodzin prof. Ludwika Hirszfelda, polskiego naukowca, lekarza, immunologa i mikrobiologa. Swoje praca badawcze prowadził m.in. w Państwowym Zakładzie Higieny, przyczyniając się do rozwoju Instytutu na światowym poziomie.

Ludwik Hirszfeld urodził się w Warszawie, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Zaczął studiować medycynę w Wurzburgu, i to właśnie tam podjął decyzję o poświęceniu się pracy naukowej. Z dziedziny medycyny najbardziej zainteresował się bakteriologią i serologią.

W wieku 23 lat z wyróżnieniem obronił pracę doktorską na temat aglutynacji krwinek czerwonych, których antygeny wykrył Karl Landsteiner. Pracował jako asystent w Zakładzie Badań Raka w Heidelbergu, gdzie wraz z E. von Dungernem dokonali odkrycia praw dziedziczenia grup krwi u ludzi i zwierząt (1907 – 1911).

W 1915 r. w czasie epidemii duru plamistego Hirszfeld, jako ochotnik, wyjechał do Serbii gdzie wraz z żoną zorganizował pracownię bakteriologiczną oraz kierował akcją zwalczania epidemii, a także prowadził wykłady o chorobach zakaźnych. W swojej biografii pt. "Historia jednego życia" Hirszfeld napisał: "Poznawaliśmy tam choroby, których nie zna Europa Środkowa".

Po swoim powrocie do kraju został dyrektorem Działu Bakteriologii i Medycyny Doświadczalnej oraz kierownikiem Oddziału Kontroli Surowic w założonym w 2018 roku w Warszawie Zakładzie Higieny, a do 1933 roku - zastępcą dyrektora Rajchmana.

Ponieważ w powojennej Polsce głównym celem ochrony zdrowia była walka z epidemiami, dział prof. Hirszfelda organizował i prowadził diagnostykę laboratoryjną na terenie kraju. Jego wyniki wykorzystywane były do bieżącej oceny sytuacji epidemiologicznej kraju. Od 1926 r. produkował 32 rodzaje szczepionek przeciw błonicy, durom, cholerze, czerwonce, ospie i wściekliźnie; 10 różnych surowic odpornościowych np. błoniczą, czerwonkową, tężcową i paciorkowcową. W ramach działalności naukowej Hirszfeld wraz z zespołem pracował nad doskonaleniem szczepionek przeciw ważnym patogenom, badał skuteczność szczepień, antygeny nowotworów oraz dziedziczność grup krwi.

W 1041 r. Hirszfeld wraz z rodziną został osadzony w getcie. Tu wraz ze swoimi współpracownikami działał w zwalczaniu epidemii duru plamistego, a także zorganizował Radę Zdrowia. W ramach legalnego Kursu Przysposobienia Sanitarnego do walki z epidemiami prowadził tajne nauczanie akademickie, także dla studentów farmacji. W 1942 roku Hirszfeldowie wydostali się z getta przy pomocy przyjaciół i ukryli się na terenie okupowanej Polski. To właśnie w tym czasie powstała ważna książka Hirszfelda pt. "Immunologia ogólna".

Po trudnym czasie wojny i okupacji, profesor Ludwik Hirszfeld aktywnie zaangażował się w organizowanie Uniwersytetu w Lublinie, na którym przez pewien czas pełnił funkcję prorektora. Objął również funkcję przewodniczącego Rady Naukowej PZH. W sierpniu 1945 r. z kolei organizował życie naukowe we Wrocławiu, gdzie m.in. był jednym z założycieli i dziekanem Wydziału Lekarskiego; założył następnie Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, który po jego śmierci otrzymał imię Ludwika Hirszfelda.
Profesor Ludwik Hirszfeld zmarł 7 marca 1954 roku we Wrocławiu i tam też został pochowany. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że kiedy w roku 1930, Karl Landsteiner został uhonorowany Nagrodą Nobla za odkrycie grup krwi, w wypowiedzi przewodniczącego Komitetu Noblowskiego pojawiły się dwukrotnie nazwiska von Dungerna i Hirszfelda. 

Źródło:

http://www.rynekzdrowia.pl

Spada zadłużenie hipoteczne w UE

Po raz pierwszy od końca 2008 r. zadłużenie unijnych gospodarstw domowych z tytułu kredytów hipotecznych spadło. W stosunku do PKB najbardziej zadłużeni na mieszkania są niezmiennie Duńczycy, na 27 krajów Polska jest w tej klasyfikacji 21.

Na koniec czerwca 2013 r. polskie gospodarstwa domowe były z tytułu kredytów hipotecznych winne bankom prawie 77 mld euro, co stanowiło 20,1 proc. produktu krajowego brutto (wyrażonego w cenach rynkowych). Jeszcze pół roku temu odsetek ten wynosił 20,8 proc.

Łączne zadłużenie mieszkańców 27 krajów UE (bez Chorwacji) spadło w ostatnim półroczu o prawie 1 proc. do 5,74 bln euro. Po ośmiu z rzędu wzrostowych półroczach, kwota ta w końcu obniżyła się. Spadł także stosunek zadłużenia hipotecznego do PKB i na koniec czerwca 2013 r. wyniósł 44,2 proc., najmniej od końca 2009 roku.

Zupełnie inaczej zadłużenie mieszkańców UE wygląda w zestawieniu z rozmiarem gospodarki wyrażonym produktem krajowym brutto. Tu od lat niezmiennie wyróżniają się Duńczycy, u których poziom zadłużenia znacznie przekracza 100 proc., na koniec czerwca 2013 r. wyniósł 114,5 proc. Na drugim miejscu znalazł się Cypr (70,6 proc.), a za nim Portugalia, Holandia, Wielka Brytania i Szwecja, w których kwota zadłużenia hipotecznego przekracza 60 proc. PKB.

Po drugiej stronie tej swoistej klasyfikacji jest Rumunia, mieszkańcy której są winni bankom z tytułu kredytów mieszkaniowych tylko 6,4 proc. wartości PKB. To jedyny kraj, w którym odsetek ten wynosi poniżej 10 proc. W przedziale 10-20 proc. znalazły się Słowacja, Litwa, Słowenia, Węgry i Bułgaria.

Ostatnie lata to w niektórych krajach okres bardzo dynamicznego wzrostu zadłużenia z tytułu kredytów mieszkaniowych. Od połowy 2008 r. do połowy 2013 r. najbardziej wzrósł dług Słowaków (o 88,3 proc.) i Polaków (o 87,4 proc.). Ponad 80-proc. wzrost zanotowały też Rumunia i Szwecja.

Co ciekawe, w sześciu krajach, w ostatnich pięciu latach zadłużenie hipoteczne wyrażone w euro spadło – to Belgia, Estonia, Hiszpania, Irlandia, Łotwa i Węgry. Dla wszystkich 27 krajów Unii zadłużenie wzrosło w tym okresie o 14,4 proc. Warto jednak pamiętać, że są to wartości przeliczone na euro, gdyby wyrazić je w walucie danego kraju, dane wyglądałyby inaczej.

Mimo imponującego wzrostu rynku kredytów hipotecznych, Polska jest dopiero na 21. miejscu jeśli chodzi o odsetek, jaki stanowi zadłużenie hipoteczne wobec PKB – 20,1 proc. Na podobnym poziomie (15-25 proc.) jest on jeszcze w sześciu innych krajach: Belgii, Czechach, Litwie, Łotwie, Słowacji i we Włoszech.

Niewielki odsetek kredytów hipotecznych w stosunku do PKB jest cechą charakterystyczną krajów Europy środkowo-wschodniej. Dziewięć krajów z najniższym wskaźnikiem w całej UE wstąpiło do niej w 2004 r. lub później, wszystkie leżą w środkowo-wschodniej części kontynentu. Z krajów „starej Unii” najniższy poziom zadłużenia z tytułu hipotek mają Włochy i Belgia, gdzie na koniec 2012 r. stanowił on odpowiednio 23,2 i 24,1 proc. produktu krajowego brutto.

Z 27 krajów UE poziom zadłużenia z tytułu hipotek w stosunku do PKB spadł w pierwszej połowie 2013 r. w ośmiu, a w 17 wzrósł, w dwóch zaś nie zmienił się. Największy wzrost zanotowano w Luksemburgu (o 1,4 p.p.), największy spadek zaś w Wielkiej Brytanii (o 2,2 p.p.). W ujęciu nominalnym portfel kredytów hipotecznych przez ostatni rok najbardziej urósł na Słowacji (o 5,1 proc.), a najbardziej spadł właśnie na Cyprze (o 4,75 proc.).


oprac. : Marcin Krasoń / Open Finance

Rośnie czynszowe zadłużenie.

Za swój dług mógłby kupić 3-pokojowe mieszkanie na Saskiej Kępie w Warszawie lub luksusowe auto. Mieszkaniec Małopolski czynszu nie płaci, a jego dług wobec spółdzielni to już 335 113,87 zł. To jednak nie jednostkowy przypadek, jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, Polacy coraz częściej nie płacą czynszu za mieszkanie.

Problem dotyczy wszystkich regionów, każde z województw ma swojego dłużnika rekordzistę. Biorąc pod uwagę kwotę zadłużenia, na drugim miejscu wśród zadłużonych lokatorów w całym kraju jest kobieta z Lubuskiego, która zalega ze spłatą w spółdzielni na ponad 314 tysięcy złotych. Na niechlubnym trzecim stopniu podium znajduje się mężczyzna z Zachodniopomorskiego, którego dług także osiągnął niebanalne rozmiary, bo 290 tysięcy złotych. Gdyby zsumować kwoty, na jaką zalegają zwycięzcy w kategorii niepłacenia czynszu, cała trójka mogłaby stać się właścicielami ruin Dworku pod Bolesławcem, tylko tam przynajmniej nie musiałaby płacić czynszu.

Najwięcej dłużników czynszowych znajdziemy na Mazowszu i na Śląsku. Górnoślązacy stanowią aż 22 procent wszystkich dłużników mieszkaniowych w kraju, czyli o procent więcej niż było to w kwietniu. Mieszkańcy mazowieckiego to 17,7 procent ogółu zadłużonych lokatorów.

Średnie zadłużenie notowane w bazie danych Krajowego Rejestru Długów wynosi 9 821,22 zł na dłużnika. Znacznie wyższa kwota przypada na mieszkańca Opolszczyzny, jeszcze w kwietniu było to ponad 15 tysięcy, a już na koniec lipca ponad 16 tysięcy złotych. Najmniejsze średnie zadłużenie czynszowe przypada z kolei na województwo lubuskie – tylko 4 tysiące złotych. Wśród zadłużonych mieszkańców w 11 województwach przeważają kobiety. Tylko w woj. lubuskim, podkarpackim, pomorskim, śląskim i świętokrzyskim niesolidni lokatorzy to głównie mężczyźni.

Większość zadłużonych lokatorów to osoby starsze. Biorąc pod uwagę najwyższe średnie zadłużenie, najliczniejszą grupę stanowią dłużnicy w wieku 56-65 lat. Tylko województwo śląskie jest wyjątkiem, tam najliczniejszą grupę zadłużonych lokatorów stanowią osoby w wieku 26-35 lat, ich średnie zadłużenie to ponad 270 tysięcy złotych.

Przyczyny niepłacenia są różne. Lokatorom zdarza się na przykład zapomnieć uregulować należności w terminie. W takiej sytuacji pismo z przypomnieniem powinno wystarczyć. Gorzej, jeśli powodem zalegania z opłatami jest brak pieniędzy, ale i z tej sytuacji jest wyjście – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. – Coraz częściej spółdzielnie wyciągają rękę do dłużników, proponując im odpracowanie zaległości, np. poprzez wykonanie drobnych prac i napraw. Z takiej propozycji warto skorzystać, nie czekając do momentu, kiedy zadłużenie będzie na tyle duże, że w żaden sposób nie będziemy mogli go spłacić. W dłuższej perspektywie czasu może to bowiem oznaczać utratę mieszkania – dodaje Łącki.

Tym bardziej, że dłużnicy stracili już parasol ochronny – 29 lipca Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepis, który pozwala wspólnocie mieszkaniowej wystawić na sprzedaż mieszkanie zajmowane przez właściciela zalegającego przez dłuższy czas z czynszem – jest zgodny z prawem. Zdaniem sędziów, przepis ten nie narusza prawa własności i jest zgodny z Konstytucją.

www.krd.pl

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Agent Tomasz boi się 'lewackich bojówek'

Poseł PiS Tomasz Kaczmarek uważa, że wyznaczając datę rozpoczęcia konferencji ONZ na Stadionie Narodowym na 11 listopada, Donald Tusk i Marcin Korolec popełnili przestępstwo. Ocenia, że narażają oni w ten sposób bezpieczeństwo osób, które będą uczestniczyć w Święcie Niepodległości

11 listopada na Stadionie Narodowym kilkanaście tysięcy delegatów z całego świata ma rozpocząć obrady w sprawach dotyczących klimatu. Zdaniem opozycji to, że szczyt wystartuje akurat w Święto Niepodległości to prowokacja.

- Niewątpliwie chodzi o to, żeby wywołać awanturę, bo przecież nie ma żadnego przymusu, żeby to było akurat 11 listopada - mówił Jarosław Kaczyński w piątek na konferencji prasowej. Według niego "ktoś chce doprowadzić do wielkiej awantury". Prezes PiS dodał, że na takie szczyty przyjeżdżają alterglobaliści i że są to "elementy awanturnicze".

Tych samych argumentów użył w poniedziałek Tomasz Kaczmarek, uzasadniając złożenie doniesienia do prokuratury.

- Wszyscy dobrze wiemy, że w tym dniu zjadą się do Warszawy lewackie bojówki i dojdzie do konfrontacji z osobami, które chciałyby godnie uczcić święto - mówi poseł PiS. Jego zdaniem jest bardzo prawdopodobne, że na ulicach Warszawy dojdzie do bijatyki, ucierpi także budżet państwa. Chodzi o wydatki na policję, która będzie musiała zapewnić bezpieczeństwo.

11 listopada ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości, organizowany przez Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości", Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. Organizatorzy już w poniedziałek zaczęli zapraszać na marsz.

"Biało-czerwona, potężna manifestacja narodowa ma jak co roku pokazać jedność i determinację Polaków do walki o Niepodległą Rzeczpospolitą. Zwłaszcza teraz, gdy Unia Europejska trzeszczy w podstawach, sztuczna waluta euro pogrąża kolejne gospodarki, a Polsce i wielu innym państwom narzuca się dławiące nasz rozwój ograniczenia, takie jak pakiet klimatyczny" - czytamy na profilu facebookowym ONR.

Korolec: "To decyzja ONZ"

- Nie widzę nadmiernego niebezpieczeństwa związanego ze startem konferencji klimatycznej 11 listopada w Warszawie - ocenił w poniedziałek minister środowiska Marcin Korolec. Podkreślił, że data została wybrana w 2008 r. i była to decyzja ONZ.

- To była decyzja 194 państw członkowskich. Oczywiście należy szukać kompromisu i szukać daty, która będzie kompromisowa dla wszystkich, choć przy takim zróżnicowaniu państw znalezienie dwóch do trzech tygodni bez święta narodowego jest praktycznie niemożliwe - dodał.

Minister podkreślił, że konferencja będzie trwała dwa tygodnie. - Zwyczajowo zaczyna się w poniedziałek i przez pierwsze osiem dni jest spotkaniem negocjatorów, urzędników, dyrektorów, którzy przygotowują przyjazd ministrów - powiedział.

Korolec przypomniał, że poprzednim konferencjom klimatycznym nie towarzyszyły znaczące zamieszki.

- Wyjątkiem była Kopenhaga, która była szczególnym spotkaniem. Był to największy zjazd premierów i prezydentów w historii świata. Duńska dyplomacja nakręcała atmosferę i spiralę emocji, ponieważ w Kopenhadze miało zostać zawarte nowe porozumienie klimatyczne - powiedział.

Szczyt za sto milionów

Organizacja szczytu w Warszawie będzie kosztowała ok. 100 mln zł. Zapłaci za nią Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. 26 mln zł trafi do spółki zarządzającej Stadionem Narodowym za wynajem powierzchni.

- Średnio delegat wydaje dziennie 250 euro. Będą oni tutaj przez dwa tygodnie, więc tych zostawionych pieniędzy będzie znacznie więcej, niż wydamy na szczyt - ocenił minister środowiska.

Poprzedni, poznański szczyt nie przyniósł jednak przedsiębiorcom z Wielkopolski wielkich zysków. Taksówkarze, a także właściciele hoteli i restauracji skarżyli się wtedy, że goście niemal wcale nie korzystają z ich usług. Straty ponieśli hotelarze, narzekali, że z ich usług na czas trwania szczytu zrezygnowali stali klienci. Bali się, że nie będzie wolnych miejsc.

Polska została wybrana na gospodarza tegorocznej konferencji klimatycznej ONZ podczas szczytu w Dausze w 2012 r. Konferencje klimatyczne ONZ (tzw. COP-y - Conferences of the Parties) to doroczne globalne szczyty, podczas których negocjuje się zakres działań na rzecz polityki klimatycznej. Polska organizowała już wcześniej szczyt klimatyczny ONZ. W 2008 r.Poznań gościł ponad 10 tys. osób, w tym przedstawicieli organizacji pozarządowych i blisko 190 delegatów z państw członkowskich Narodów Zjednoczonych.

Źródło:
GW

niedziela, 4 sierpnia 2013

Papież będzie planował reformę Kościoła

Papież Franciszek nie skorzysta z urlopu po powrocie z Brazylii. Zamiast tego będzie myślał nad reformą Kościoła. 

-Franciszek nie udaje się na urlop, pozostaje w Watykanie, zwolnił jednak nieco rytm codziennych obowiązków, pozwala sobie na trochę odpoczynku. Jest bowiem świadomy, że go potrzebuje, zwłaszcza po podróży do Brazylii, która kosztowała go wiele energii – powiedział ks. Federico Lombardi, rzecznik Stolicy Apostolskiej. 

Ks. Lombardi dodał, że Franciszek poświęci się teraz rozmyślaniom nad zreformowaniem Kościoła. Papież podczas odpoczynku nie będzie także w sierpniu udzielał audiencji i zawiesił do września poranne msze dla wiernych. Jedyne msze będą odprawiane prywatnie. Bez zmian pozostanie natomiast niedzielna modlitwa Anioł Pański.

Ks. Lombardi zaznaczył, że nowością będzie fakt, iż Franciszek pozostanie w Watykanie na czas wakacji. Poprzedni papieże wyjeżdżali w góry oraz do Castel Gandolfo. 

Źródło
Radio Vaticana, ml

Ułaskawienie pedofila

Setki mieszkańców Maroka protestowało przeciwko decyzji króla Mohammeda VI, który ułaskawiając 48 skazanych w Maroko Hiszpanów, ułaskawił także pedofila skazanego za gwałt na 11 dzieci.

Mohammad VI ułaskawił Hiszpanów na prośbę króla Hiszpanii, Juana Carlosa, co także nie przysporzyło sympatii ludu władcy Maroka, jako że część Maroka była kolonią hiszpańską.

Pedofil na wolności

Największym jednak skandalem dla Marokańczyków okazało się jednak zwolnienie 62-letniego Daniela Galvana Viny, który miał spędzić w więzieniu 30 lat za gwałty na dzieciach w wieku od 3 do 14 lat w latach 2003-2010. Ponadto Vina filmował swoje czyny.

Przed ułaskawieniem Vina odbył część kary. Dokładnie 2 lata i 7 miesięcy. Podejmując decyzją o ułaskawieniu król nie wiedział za co skazani byli Hiszpanie. Otrzymał listę od hiszpańskiego monarchy.

Płacił za swoje fantazje

Z informacji przekazywanych przez prawników wynika, że jest on zamożną osobą, która wybierała dzieci z biednych rodzin na przedmieściach Kenitry i dzięki pieniądzom realizowała swoje fantazje seksualne.

Hiszpanie ustosunkowali się do decyzji o ułaskawieniu informując, że nie mogą sądzić mężczyzny ponownie za czyn za który został już skazany.

Źródło:
Al Jazeera, ml